środa, 30 grudnia 2015

absolwent

W polskim ustawodastwie podatkowym istnieja pojecia przychód – czyli kwoty które widnieją na fakturach jako sprzedaż (operacje fin, odsetki pomijam), i dochód – czyli to co zostaje po odjeciu kosztów od dochodu. I tego na przyszłość trzymajmy się, żeby nie gmatwać niepotrzebnie dyskusji.
Zgoda , w bardzo dużych firmach , zautomatyzowanych, robocizna może wynosić poniżej 10% kosztów przychodu, lecz takie firmy nie są wiekszością w gospodarce. I należy tę wartość uśrednić, biorąc pod uwagę również te najmniejsze firmy z jednym pracownikiem np. A jak obliczyć koszty wynagrodzeń w jednoosobowej firmie ?
Z innej beczki.wroce do mojego przykladu japonii lat 50-80. Roznica pomiedzy absolwentem nauk technicznych a społecznych to zdolność tworzenia twarow na sprzedaz i to w ilościach „przemysłowych” (techniczni) a nie usluzki (bo nie usługi) dla kilku osob (psycholog, itd.). Techniczni/scisli to również wymyslanie nowych produktow, technologii, z których może zarabiac cale panstwo przez dekady.
Co zrobi/wymysli politolog/psycholog by zarobic wiecej niż tylko na siebie? Co winiesie nowego do społeczeństwa?
Ilosc absolwetnow zbędnych kierunkow jest taka, ze wedruja wprost na bezrobocie, poniewaz nie tylko nie ma na nich zapotrzebowania, ale i podczas studiow nie są oni uczeni zyciowych umiejętności jak np. zdolność przekwalifikowania się (sic!), przedsiebiorczosc (bo te same uniwerki są oazami niekompetencji gospodarczej).
Widoczna jest wiec roznica w inwestycji i jej zwrocie w perspektywie długoterminowej z punlktu widzenia korzyści dla panstwa i narodu.
A pisze to jako człowiek po technikum lotniczym a studiach z politologii ;p
czy masz na mysli (chyba cos słyszałem) o Kompanii Weglowej co będzie otwierac szkole zawodowa? Te jest genialny pomysl. Swoja droga klania się komentarz z NIE: jak u Czechow mogą być zyskowne kopalnie to dlaczego nie w Polsce?
Kluczem do odbudowy nauki zawodowej jest powiazanie z przemyslem, by absolwent mogl wejsc w firme zaraz po zakonczeniu nauki, w miedzyczasie odbywając przydatne praktyki podczas nauki.
Mój brat skonczyl high school w Anglii i poszedł na studia. Przez lata plul sobie w brode ze studiowal, bo jego znajomi poszli do roboty zaraz po A-levels i dzieki dłuższej karierze (nawet jeżeli zaczynali jako asystenci) zarabiali dlugo wiecej niż on, absolwent uniwerka.
Na moim uniwerku (UK) znalazłem kiedys ciekawa analize, która obdarla mnie ze zludzen. Badania dotyczyly zależności pomiedzy studiami a praca. Wyniki były:
– 40% absolwentow pracowalo na etatach nie wymagających studiow
– 30% pracowalo na etatach innych niż ukończone kierunki
– 30% (dopiero) pracowalo na etatach zgranych z kierunkiem
Jestem zdania, ze w dobie kryzysu, panstwo polskie powinno przestac finansowac wiele zbędnych kierunkow (i tak mamy w nich kiepskie wyniki). Ze 100 (cirka) panstwowych uczelni powinno zostac 50, a z 360 prywatnych, gora 100. darmowe pożyczki
A o kierunkach zamawianych dowiemy się dopiero za 3-4 lata jak ich pierwsi absolwenci (może) znajda dobra prace (kierunek a zapotrzebowanie rynku to dwie rozne rzeczy).
A odpowiedz na pytnie jak kontrolwac kierunki w uczelniach?
– w prywatnych wydaje się zezwolenia na każdy kierunek (a wydane można cofnac). Czasami uczelnie same wycofuja uprawnienia jak nie ma rynku.
– w państwowych jest finansowanie oraz zgody (dla nie uniwersytetow, te tworza co chca).
W obu przypadkach jest to narzedzie do polityki edukacyjno-makroekonomicznej. Ale trzeba mieć menedżerów edukacji a nie polityczne zwierzatka lub leniwych biurokratow.
Wczoraj otrzymałem decyzje podatkową dotyczącą podatku od nieruchomości. I znowu gmina poszla na całość, podnosząc podatki maksymalnie jak pozwala ustawa.
POdatek od pomieszczeń przeznaczonych na działalność wzrósł o 4,2%, a od gruntów przeznaczonych na działalność o 6,3%. Nie rozumię dlaczego za np plac przed warszatem muszę płacić 2,5 krotnie więcej niz za trawnik przed domem. W sumie za 144 m2 warsztatu w tym roku przyjdzie mi zapłacić 3420,-PLN. Czyli z każdej przepracowanej godziny muszę oddać gminie ponad złotówką. A za dom 160 m2 podatek wynosi tylko 104,-PLN. To sie nazywa popieranie przedsiębiorczości.

czwartek, 10 września 2015

uchodźcy

Nie wiem, co się ze mną dzieje, skąd u mnie taka zmiana, ale jakoś nie wzruszają mnie faceci szturmujący zasieki na węgierskie zasieki na granicy z Serbią, wyglądający, jakby przed minutą wyszli ze SPA robiący sobie :selfi” telefonami, tabletami za setki dolców, wystrojeni w ciuchy za drugie tyle. Nie budzą we mnie ani szczypty współczucia te, upierścienione złotem, panie okutane w kolorowe nikaby, hijaby, burki ciągnące za sobą stadka rozwydrzonych, dobrze ubranych i odżywionych bachorów. Nawet ojciec, którego martwego synka wyrzuconego przez morze, na brzeg, pokazywane namiętnie we wszystkich światowych mediach, nie budzi we mnie krzty współczucia. Mało tego, gdybym był Węgrem, to chwyciłbym pierszą,lepszą butelkę zrobił z niej “tulipana” a po drodze kupiłbym jeszcze solidny kij bejsbolowy i ruszył na “uchodźców”.
Moja przyjaciółka Węgierka z Budapesztu, przeczytała mi reportaż z Debreczyna, jednego z większych miasy węgierskich, gdzie znajduje się ośrodek dla uchodźców, nie obóz tylko ośrodek. Jest ich tam 1300 w większości mężczyźni, z rzadka kobety i dzieci. Dziennikarz rozpytuje ludzi jak się żyje i słyszy, że bardzo źle, że jeszcze nigdy im się tak źle nie żyło. A daczego? Ano przez tych uchodźców – już nawet nie chodzi o to, że miasto przeżywa najazd prostytutek (bo miejscowych za mało i nie wyrabiają), ale o to, że na ulicach zrobiło się niebezpiecznie. Niby nic strasznego, bo nie gwałcą, nie mordują, walą tylko kobity po łbach i torebki im zabierają. No i dilerzy się pojawili, to znaczy dilerzy byli wcześniej, ale teraz jest ich więcej i biją się po między sobą, czyli niespokojnie jest. w głównych mediach informuje się o tym oszczędnie, choć nie są to incydentalne przypadki.Tak się składa, że mam kolegę, Węgra, którego poznałem przypadkiem w Oksfordzie, w 1992 r., kiedy studiował jakieś media i marketing. Peter jest teraz ważnym gościem w węgierskiej telewizji publicznej, choć jest- z przekonania- raczej anty-orbanowcem. Pogadaliśmy na Skypie dość długo. Zapytałem go m.in. dlaczego głowne madziarskie media nie pokazują drugiej twarzy darmowe chwilówki uchodźctwa. Peter przyznał, iż rzeczywiście dzięję sie bardzo brzydkie rzeczy, ale nie informuje się o nich z kilku powodów, choćby po to, żeby sie jakieś pospolite ruszenie nie zebrało i nie zrobiło porządku z przybyszami, ale też i dlatego, by Zachód nie posądził Węgier o nagonkę, o szerzenie nienawiści na tle takim albo innym.
To nieodpowiedzialną polityka emigracyjna może doprowadzić do tego że do władzy w krajach UE dojdą partie skraje . Wtedy rozleci się UE a prawicowe partie nie będą patyczkować się z emigracja . Po prostu wszystkich wyrzucą . Czy tego chcemy ? jeżeli nie to musimy przed emigrantami przymknąć granice j przyjmują jedynie uchodzców politycznych których w ogólnej masie emigrantów jest może z 10% . Pozostali są emigrantami ekonomicznymi z Pakistanu Kosowa Albanii i Turcji . zamieściłem swoje impresje z mojego 10.letniego obcowania z londynskimi muzułmanami [nikt chyba tego nie przeczytał, sądząc po braku reakcji – ale nie gniewam się :)]. Choć mieszkam w tym samym mieście, co Pan Profesor, to bez wątpienia w dwóch różnych światach i przez to różne mamy doświadczenia w “kwestii uchodźczej” – nie czynię z tego zarzutu, ale wygląda to zupełnie inaczej z wyskości akademickiej katedry, a zupełnie inaczej z pierwszego piętra na Queenspark, a jeszcze inaczej z parteru na Peckham itd. Poczucie bezkarności, jakie obserwuję w środowiskach imigracyjnych z Bliskiego Wschodu, Afryki – w szczególności Somalia, Sudan, Etiopia i Erytrea, jest niewyobrażalne i w zw. z tym kryminalizacja również.

sobota, 17 stycznia 2015

indianie

Poluję na ten film od dawna, ale dysponuję tylko dwoma programami TVP (wolimy czytać:), a w tych – dobre filmy puszczane są rzadko i do tego w środku nocy. Pewnie w końcu kupię na allegro:) Zgadzam się z fomą – do pewnych światów dziecko samo nie trafi. Pierwszy tom Winnetou to zdecydowanie najsmakowitszy mayowski kąsek, a żeby zachować jak najlepsze wrażenie z lektury, naprawdę warto się ograniczyć do podstawowej trylogii. Pozostałe dzieła to już często powielanie (własnych) schematów bielizny, niekonsekwencje (współwystępują postaci, które za życia spotkać się nie mogły), czy wręcz, o zgrozo, bezwstydne przeklejanie całych akapitów z jednego dzieła do drugiego. Choć np. “Old Surehand” jest miejscami niezły – Bóg jeden tylko wie, czemu polski tłumacz obciął tam sporo tekstu (w “Winnetou” zresztą też). Musze wyznac, iz pomimo niewatpliwych walorow kilku ksiazek Maya, ktore czytalem (nie wiem czy wiekszosc byla w Polsce w ogole wydana) zawsze wolalem ksiazki Jamesa Olivera Curwooda w swietnym tlumaczeniu Jerzego Marlicza, pseudonimu, pod ktorym ukrywala sie Helena Borowikowa, ktora NB dokonczyla trylogie “Lowcow ….”. Ja sam wlasciwei wychowalem sie na powieściach G. F. Coopera, ktore uwazam za lepsze od powiesci Karola Maya, co nie zmienia faktu, ze May jest tu autorem numer jeden bielizny.

Winnetou to jest bardzo przemyslana postac literacka. Nie dla jej przygodowej i awanutrniczej wizji i uwikłań. Winnetou jest postacią, która ratuje reszte honoru Białych, ktorzy wbrew tradycji, ktora wynikalaby ze Siwieta Dziekczynienia, to jest z tego, co sie wowczas wydarzylo, kiedy to własnie Indianie dawali bialym jesc, bez zadnych oporow ukazali swoje diaboliczne, mordercze oblicze. Bardzo jaskrawe, jak owe czasy, oblicze bo przeciez rozmiar zbrodni – gigantyczny – byl jeszcze przed cywilizacja bialego czlowieka, glownie w Europie.
Zasługą Maya nie jest stworzenie wiecznego wizerunku Dzikiego Zachodu i marginalizowanych w nim Indian. May byl wizjonerem w tym sensie, ze potrafil kontekst Ameryki Północnej okresu podbojów wykorzystac do ratowania wizerunku bialych, ponieważ, jako autor wyczulony na sprawy etyczne, wiedzial, ze to moze byc dobra okazja do tego, zeby pokazac, ze kolonisci nie do konca sa zbrodniarzami (albo nie wszyscy sa nimi) i w tym sensie cenie go jako idealiste.
To, co biali zrobili z Indianami jakos nie przebija się do swiadomosci spolecznej. Dowody niby są, ale ich wartosc pomniejszana jest o imperatyw powodzenia kolonistow na nowym kontynencie, tej tezie sa podporzadkowywane.
W tym sensie “Winnetou” i inne powiesci Maya beda zawsze wazne, szczegolnie dla mlodych czytelników, z natury i z wieku wrazliwych na dobro i zło.
Od lat mieszkam w Toronto i musze przyznac, ze kiedys z niemalym zdziwieniem dowiedzialem sie, ze ta daleka, mrozna kraina Polnocy, opisywana przez Curwooda, znajduje sie jedynie dwiescie czy trzysta kilometrow od Toronto.
Poza tym oczywiscie trzeba koniecznie przeczytac ksiazki Archibalda S. Belaneya alias Grey Owl (Szara Sowa) – Sejdzio i jej bobry (ponoc jest nowe tlumaczenie) no i Pielgrzymi Puszczy.
PS. Zyciorysy Karla Maya i Szarej Sowy sa fascynujace same w sobie.
A co do filmu – zawsze żałowałem, że nie było polskiej wersji :) A jaka fajna by mogła być np. w 60-70 latach! Rio Pecos kręcona nad Dunajcem, Llano Estacado na Pustyni Błedowskiej, a obsada, powiedzmy, Winnetou- Zelnik, Old Shatterhand – Olbrychski, Inczu-czuna – Pieczka (był świetny jako wódz Bromden Keseya w teatrze!) Nszo-czi – Brylska, Santer – Karewicz :) To by było lepsze niż “4 pancerni”, i o niebo lepsze niż głupawy “Janosik”.